Krzysztof W., który jako konwojent dokonał półtora roku temu w Swarzędzu przywłaszczenia 8 mln złotych stanął w środę, 10 stycznia przed łódzkim sądem okręgowym. Ciąży na nim m.in. zarzut o udział w zorganizowanej grupie przestępczej.
Sześciu na ławie oskarżonych
Śledztwo w głośnej sprawie tzw. fałszywego konwojenta zostało zakończone w połowie ubiegłego roku, wówczas też do sądu trafił akt oskarżenia, który objął sześć osób. Oznacza to, że fałszywy konwojent – 47-letni Krzysztof W. wraz z pięcioma innymi osobami będzie musiał odpowiedzieć za kradzież ośmiu milionów złotych. W minioną środę w łódzkim sądzie okręgowym rozpoczął się proces w tej sprawie. Przypomnijmy, że do zdarzenia, określanego zgodnie przez media mianem skoku stulecia, doszło 10 lipca 2015 r. w naszym mieście. Wówczas to jeden z konwojentów, gdy jego dwaj koledzy opuścili samochód by zanieść kasetki do bankomatu, niespodziewanie odjechał wraz ze znajdującymi się w aucie pieniędzmi. Po pewnym czasie odnaleziono porzucony pojazd, w środku znajdowała się co prawda część pieniędzy, ale według ustaleń śledczych łupem konwojenta padło około ośmiu milionów złotych. Ponadto okazało się również, że uciekinier posługiwał się fałszywą tożsamością, a na czas akcji zmienił wygląd, przytył i zapuścił brodę, nie zostawiał też śladów, bo cały czas używał rękawiczek, co dodatkowo utrudniało policji jego identyfikację.
Nie było lidera
Po kilku miesiącach żmudnego śledztwa, w lutym ubiegłego roku, policjanci zatrzymali fałszywego konwojenta w jego domu w Łodzi. Na jego trop policjanci wpadli gdy osoby z rodziny jego wspólnika Adama K. wpłacały do banku podejrzanie wysoką sumę pieniędzy. W ciągu następnych tygodni, o czym także w międzyczasie informowaliśmy, zatrzymano pięciu współpracowników Krzysztofa W. Oprócz 47-latka oskarżeni o udział w zorganizowanej grupie przestępczej zostali Dariusz D. (także konwojent), wspomniany Adam K., w którego mieszkaniu miało dojść do podziału pieniędzy i Marek K., który miał zabezpieczać ich przewóz i pomóc w planowaniu całej „swarzędzkiej” akcji. Kolejni oskarżeni to Agnieszka K. i Wojciech M., którzy mieli ukryć skradzione pieniądze i przelać na konto bankowe 250 tys. złotych. Śledczy jednocześnie zwracają uwagę, że żadnemu z oskarżonych nie zarzucono kierowania grupą przestępczą. Ich działanie od początku było zespołowe, bez wyraźnego lidera, co – zdaniem prokuratury – wymagało skrupulatnych przygotowań, pomysłowości i finezji.
Poszukiwania trwają
Co ważne, równolegle toczy się także proces przeciwko policjantowi Andrzejowi W., któremu postawiono zarzut przekroczenia uprawnień. Miał on zataić wiedzę o przestępstwie i utrudniać śledztwo. Według prokuratury sam Krzysztof W. nie należał co prawda do pomysłodawców całej akcji, choć to on odegrał później istotną, o ile nie najistotniejszą rolę w jej przeprowadzeniu. Jemu, jak i pozostałym oskarżonym grozi do 10 lat pozbawienia wolności. Policja i prokuratura z kolei nadal poszukują Grzegorza Łuczaka, wiceszefa firmy ochroniarskiej, który zatrudnił Krzysztofa W. Prokuratura zdecydowała o podaniu do publicznej wiadomości jego danych. Po kradzieży ślad po nim zaginął, stąd też za mężczyzną wystosowano list gończy. Zwłaszcza że – jak podejrzewają prokuratorzy – to on może być w posiadaniu lwiej części skradzionych pieniędzy. Do tej pory ze skradzionych 8 mln zł. odzyskano kilkaset tysięcy zł. Śledczy zabezpieczyli jednak hipoteki nieruchomości należących do Marka W. i G. Łuczaka. Ich łączną wartość oszacowano na 2 mln zł.