sobota, 20 kwietnia 2024
4.8 C
Swarzędz

Uwięzieni na bagnach

Zobacz także

- Reklama -

Jak niebezpieczny i ryzykowny bywa wielkanocny spacer po bagnistych i podmokłych terenach naszej gminy mogły przekonać się na własnej skórze dwie osoby, które – w okolicach Jeziora Uzarzewskiego – zostały wciągnięte przez tamtejsze torfowiska. Przerażeni i zdesperowani spacerowicze wezwali pomoc.

Niedziela wielkanocna na długo pozostanie we wspomnieniach strażaków z Kobylnicy. Początkowo nic nie zapowiadało, że druhom – zamiast siedzieć z rodziną przy wielkanocnych stołach – przyjdzie  przeżyć jedną z najtrudniejszych akcji w swojej historii i to zupełnie nie związanej z ogniem.
Kilkanaście minut po godzinie 16 – tej kobylnickich strażaków wyrwała z domów syrena alarmowa. – Zgłoszenie brzmiało bardzo niepokojąco. Na terenach podmokłych w bagnie ugrzęzły dwie osoby z  czego jedna topiła się – relacjonuje Tomasz Tomaszewski, szef kobylnickich strażaków. Akcja okazała się tym trudniejsza, że osoby uwięzione nie potrafiły dokładnie określić gdzie się znajdują. – Zostaliśmy poinformowani, że to rejon między miejscowościami Uzarzewo Święcinek, Uzarzewo Huby a Jeziorem Uzarzewskim oraz, że widać z daleka linię energetyczną. Do przeszukania mieliśmy zatem kilkadziesiąt hektarów mokradeł i terenów podmokłych.  – wyjaśnia szef  kobylnickich strażaków, których dwa zastępy wyruszyły na poszukiwania zaginionych delikwentów. Na pomoc wezwano też strażaków z pobliskiego Antoninka. Podzieleni na grupy strażacy rozpoczęli przeczesywanie terenu. – W międzyczasie zerwał się kontakt telefoniczny z osobą uwięzioną na bagnach, co niezwykle utrudniło nam akcję – dodaje Tomaszewski. W pierwszej fazie działań strażacy skupili się na próbie nawiązania kontaktu głosowego z osobami poszkodowanymi. Udało się to po około 20 minutach. – Nawiązaliśmy kontakt głosowy i zlokalizowaliśmy osoby uwięzione na bagnach – podkreśla naczelnik OSP Kobylnica. Strażacy stanęli jednak przed kolejnymi trudnościami, bo okazało się od zagubionych dzieli ich 1500 metrów bagnistego terenu. – W pierwszej kolejności dwóch strażaków wyruszyło w kierunku osób poszkodowanych by jak najszybciej do nich dotrzeć, pozostali zabierali niezbędny sprzęt z samochodu, który mógł być potrzebny do wydobycia tonącego. Strażacy z narażaniem życia, zmagając się z czasem, niejednokrotnie brnąc po kolana w błocie przemierzali teren bagienny by  dotrzeć do poszkodowanych – relacjonuje Tomasz Tomaszewski.
Pierwsi ratownicy dotarli do osób poszkodowanych po około 40 minutach. Jedna z osób znajdowała się na kępie trzciny a druga (39 – letni mężczyzna) była zanurzona w bagnie do wysokości klatki piersiowej. – Obydwie osoby były co prawda przytomne, ale mężczyzna uwięziony w bagnie był już wyziębiony i mocno osłabiony – dodaje Tomaszewski.  Strażacy wykorzystali uschnięte i przewrócone drzewa by podać je poszkodowanemu dzięki, czemu mógł się na nich wesprzeć. Do czasu dotarcia pozostałych ratowników ze sprzętem strażacy  wspierali uwięzionego oraz przygotowali teren do przeprowadzenia akcji wyciagnięcia poszkodowanego. – Po odkopaniu poszkodowanego do pasa strażacy założyli mężczyźnie specjalne szelki do prac na wysokości i przy pomocy lin wydobyli  go z grzęzawiska. – dodaje szef strażaków z Kobylnicy.  Uwolniony mężczyzna znajdował się w bagnie w sumie ponad 1,5 godziny. Stan ogólny 39 – latka był dobry, jednak mężczyzna – czemu trudno się dziwić – był wyziębiony i mocno osłabiony. Strażacy przetransportowali poszkodowanego na brzeg gdzie została przekazany Zespołowi Ratownictwa Medycznego. Strażacy po ponad dwóch godzinach działań mocno zmęczeni wrócili do bazy. – To była jedna z najtrudniejszych akcji w historii naszej jednostki – podsumował  nietypowe zdarzenie naczelnik kobylnickich strażaków, Tomasz Tomaszewski.

- Reklama -
- Reklama -