wtorek, 19 marca 2024
2.7 C
Swarzędz

Mafia śmieciowa w Kobylnicy?

Zobacz także

- Reklama -

Mieszkańcy części ul. Poznańskiej w Kobylnicy narzekają na tony śmieci, które od ubiegłego roku znajdują są na jednej z prywatnych działek. Ale to nie śmieci są ich największym problemem: – W okolicy pojawiły się szczury, które zagryzają kury i niszczą budynki gospodarcze – mówi nam pan Paweł, mieszkający tuż obok nielegalnej składnicy odpadów. Właściciel działki uważa z kolei, że padł ofiarą mafii śmieciowej.

1000 ton – tyle mniej więcej śmieci, głównie plastików, pojawiło się w ubiegłym roku na jednej z prywatnych posesji we wschodniej części ul. Poznańskiej w Kobylnicy. Skąd się tam wzięły? Jak twierdzą okoliczni mieszkańcy, w krótkim czasie zostały wwiezione na nieruchomość tirami, na co zgodził się właściciel działki. Imponujące hałdy odpadów, jak utrzymują, szybko stały się siedliskiem szczurów, które zaczęły żerować na okolicznych działkach, powodując ogromne szkody – zarówno materialne, jak i wśród zwierząt hodowlanych: – Od 30 lat zajmuję się hodowlą kur i nigdy nie miałem do czynienia ze szczurami. Gryzonie pojawiły się w momencie, gdy obok wyrosły hałdy odpadów. Do tej pory zagryzły mi ok. 40 kur, niszczą także budynki gospodarcze – wylicza pan Paweł, którego działka graniczy z uciążliwą nieruchomością.

 Ktoś oszukał właściciela placu?

I jak dodaje, walka ze szczurami i regularne wykładanie trutki nie przynosi skutku, bo na miejsce padłych osobników pojawiają się kolejne: – Cały czas dodatkowo ponosimy koszty związane z zakupem trutek na gryzonie, zabezpieczamy przed nimi kurniki, ale efekty są tylko doraźne. Gryzoni nie ubywa, mimo że co noc kilka sztuk łapie się w pułapki. Powiedziałbym nawet, że jest ich coraz więcej. Nie mam już siły walczyć, jestem zdesperowany – rozkłada ręce gospodarz. Jego zdaniem problem może rozwiązać tylko likwidacja „dzikiego wysypiska” na sąsiedniej nieruchomości, zwłaszcza że składowanie odpadów na nieprzeznaczonej do tego celu posesji jest nielegalne. Co na to jej właściciel? Jak twierdzi, sam jest ofiarą, tyle że oszustwa: – Działkę wynająłem tymczasowo firmie zajmującej się gospodarką odpadami, wszystkie przedstawione przez nich dokumenty i zezwolenia na tego typu działalność wyglądały legalnie. Poinformowano mnie wówczas, że śmieci z czasem będą wywożone. Wywieziono jednak tylko kilka samochodów odpadów – opowiada pan Janusz, właściciel kłopotliwej dla mieszkańców nieruchomości. – Reszta śmieci pozostała na działce, a firma przestała płacić za wynajem placu. Teraz zostałem z tym problemem sam. Próbowałem się kontaktować z tym przedsiębiorstwem, ale nie odbierają moich telefonów. Zostałem po prostu oszukany przez mafię śmieciową – dodaje, informując jednocześnie że sprawą zajęła się już prokuratura.

 Skąd szczury?

Ale jak podkreśla, śmieci znajdujące się na jego działce nie mogą być siedliskiem szczurów ze względu na charakter odpadów: – To w przeważającej części są plastiki, nie ma tam nic, co mogłoby być siedliskiem gryzoni. Wywożąc część śmieci nie zauważyłem ani jednego szczura. Dotarły do mnie jednak informacje od mieszkańców w tej sprawie i przeprowadziłem już gruntowną deratyzację – uspokaja. Potwierdzają to również informacje przekazywane przez Straż Miejską, która już w kwietniu ubiegłego roku interweniowała w sprawie odpadów przy Poznańskiej: – Trwa w tym temacie postępowanie administracyjne, 1/4 odpadów została już wywieziona z tej działki przez jej właściciela. Wydaje się, że nie jest to jednak miejsce, gdzie mogłyby bytować szczury. Mimo to właściciel nieruchomości otrzymał nakaz przeprowadzenia deratyzacji – wyjaśnia Piotr Kubczak, komendant Straży Miejskiej w Swarzędzu.

Dwa tropy, oba donikąd

Temat ten, jak się okazuje, doskonale znany jest i w ratuszu. W odpowiedzi na nasze zapytanie w tej sprawie Urząd Miasta i Gminy poinformował, że działania dotyczące nielegalnego składowiska odpadów w Kobylnicy podejmowane są od wiosny ubiegłego roku. Korespondencja z miasta została skierowana m.in. do Starostwa Powiatowego, Urzędu Marszałkowskiego oraz Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, który przy ul. Poznańskiej w Kobylnicy przeprowadził wizję lokalną. W tym czasie miasto próbowało m.in. dotrzeć do firmy, która jest właścicielem śmieci (z naszych informacji wynika, że zostały sprowadzone z Wielkiej Brytanii) oraz przedsiębiorstwa, które wynajęło działkę od pana Janusza. Oba te tropy prowadziły donikąd. W pierwszym przypadku okazało się, że ktoś bezprawnie wykorzystał zezwolenie firmy na zbieranie i przetwarzanie odpadów, w drugim – że firma od kilku lat nie funkcjonuje pod podanym adresem. W październiku ubiegłego roku miasto wydało właścicielowi działki pierwszy nakaz usunięcia odpadów. Do końca 2017 roku – jak oszacowano – usunięto 300 ton śmieci. Kolejny nakaz ratusz wydał w styczniu br., a dwa tygodnie temu zaczęto rozważać nałożenie grzywny na właściciela nieruchomości. – Robimy w tej sprawie wszystko co w naszej mocy. Rozumiemy, że właściciel działki padł ofiarą manipulacji, ale jednocześnie nie możemy dopuścić do tego, by takie ilości odpadów znajdowały się na nieprzeznaczonej do tego posesji – mówi wiceburmistrz Grzegorz Taterka. W rozmowie z nami właściciel działki, gdzie składowane są odpady zadeklarował, że śmieci znikną z działki do końca miesiąca.

– Szczurów nie ubywa, mimo że co noc kilka sztuk łapie się w pułapki. Powiedziałbym nawet, że jest ich coraz więcej – mówi pan Paweł, prezentując nam wiadro ze złapanymi gryzoniami.

Jak działają mafie śmieciowe?

Zorganizowane grupy przestępcze zarabiają duże pieniądze na „utylizacji” odpadów z innych krajów. Schemat ich działania jest prosty. Zakłada się w Polsce spółkę „na słupa” lub kupuje już istniejącą, która będzie odbierać odpady. Następnie znajduje się kontrahenta za granicą i proponuje mu atrakcyjny cenowo odbiór śmieci bardzo drogich w utylizacji. Kolejnym krokiem jest zorganizowanie wysyłki tych odpadów do Polski (transport odpadów odbywa się albo „na dziko”, czyli bez występowania o pozwolenie na ich przewiezienie przez granicę, albo za pośrednictwem założonej uprzednio za granicą firmy, która może wystąpić do Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska o wydanie pozwolenia na transport śmieci do Polski). Gdy już znajdą się one w kraju do akcji wkracza założona na początku spółka, która przyjeżdża we wskazane miejsce, zabiera odpady i przewozi je (legalnie lub nie) na jakiś wynajęty magazyn lub działkę. W tym momencie najczęściej spółka zamyka się lub ogłasza bankructwo, a z problemem odpadów zostaje właściciel nieruchomości, który wynajął firmie obiekt, gdyż to na niego spadają koszty utylizacji niebezpiecznych śmieci.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
- Reklama -
- Reklama -