O śmierci Aleksandra Doby poinformowała we wtorek w południe w mediach społecznościowych rodzina podróżnika. Pan Olek zmarł 22 lutego podczas wyprawy na Kilimandżaro. Było to kolejne wielkie marzenie 74 – letniego podróżnika, 3 – krotnego zdobywcy Atlantyku, Podróżnika Roku National Geographic, wielkiego pasjonata i Honorowego Obywatela Swarzędza. Aleksander Doba od dłuższego czasu planował wyprawę na Kilimandżaro. Tym razem bez swojego legendarnego kajaka „Olo”, którym jako pierwszy człowiek w historii samotnie, dzięki sile mięśni, trzykrotnie przepłynął Atlantyk. O wyprawie do Afryki opowiadał w rozmowie z nami, pod koniec stycznia. – Byłem przez całe życie i jestem nadal ciekawy świata. Tą ciekawość początkowo rozbudzili we mnie rodzice. To jest moja główna przyczyna i siła poznawania różnych form turystyki. Były to: turystyka rowerowa, piesza nizinna i górska, żeglarstwo, szybownictwo, spadochroniarstwo. Wreszcie turystyka kajakowa w różnych jej formach i odmianach. Kajaki jednak nie odwiodły mnie od innych form poznawania świata – podkreślał w rozmowie z nami podróżnik, podkreślając, że trudno mu było oprzeć się perspektywie wejścia na jeden z najsłynniejszych szczytów na świecie. – Kilimandżaro – już sama nazwa tej najwyższej góry Afryki jest fascynująca. To samotna góra powulkaniczna wyrastająca z sawann w pobliżu równika na wysokość niemal 6 km. W planowanej wyprawie jest wejście na szczyt góry i zejście do podnóża, safari w dwóch parkach narodowych: Tarangire i Ngoro Ngoro oraz odpoczynek na wyspie Zanzibar – dodawał Pan Olek. Pan Aleksander zmarł, spełniając swoje marzenia.
Był człowiekiem wielkiego formatu.Żegnamy Go z wielkim żalem i smutkiem w sercu.
Rodzinie: Żonie, Dzieciom, Wnukom i Siostrze składamy wyrazy głębokiego współczucia i kierujemy słowa otuchy w tych trudnych chwilach.
Redakcja Tygodnika Swarzędzkiego