Prokuratura ujawniła najnowsze wyniki i opinie biegłych, dotyczące tragedii, jaka rozegrała się ponad dwa miesiące temu w Zalasewie. Przypomnijmy. 11 października w jednym z domów przy ul. Równej wybuchł pożar. W zgliszczach ujawniono ciała czteroosobowej rodziny:w pożarze zginął 61-letni mężczyzna, jego 55-letnia żona oraz dwójka adoptowanych dzieci małżeństwa: 9-letni chłopczyk i 14-letnia dziewczynka. Od niemal samego początku prokuratura wzięła pod uwagę dwie hipotezy: pierwszą o tzw. rozszerzonym samobójstwie i drugą – o udziale w tym tragicznym zdarzeniu osób trzecich. Sekcja zwłok czteroosobowej rodziny wykazała, że 9-letni chłopiec został brutalnie zamordowany, otrzymując ciosy w głowę tępokrawędzistym narzędziem. Z kolei sekcja zwłok jego rodziców oraz 14-latki nie dała jednoznacznej odpowiedzi na pytanie w jaki sposób zginęli. Konieczne okazały się dalsze szczegółowe ekspertyzy i badania. W międzyczasie śledczy ustalili, że w domu doszło do celowego podpalenia, co oznacza, że ktoś zacierał ślady, żeby ukryć zbrodnię. – Biegli potwierdzili, że w zalasewskim domu doszło do celowego podpalenia. Sprawca podłożył ogień w kilku miejscach, używając do tego celu łatwopalnej cieczy, najprawdopodobniej benzyny – wyjaśniał „TS” kilka tygodni temu prokurator Łukasz Wawrzyniak, rzecznik poznańskiej prokuratury. W śledztwie pojawił się także wątek dotyczący 14-letniej córki, która leczyła się psychiatrycznie i miała w przeszłości kilka prób samobójczych. Pojawiły się nawet hipotezy, że to ona mogła zamordować pozostałych członków rodziny i popełnić samobójstwo. W ostatnich dniach do poznańskiej prokuratury trafiły wyniki sekcji zwłok 61-letniego mężczyzny, które rzucają nowe światło na okoliczności tragedii. – Biegli ustalili, że mężczyzna zmarł w wyniku braku dostępu tlenu, czyli poprzez uduszenie. Ofiara miała na głowie zawiązany worek foliowy – relacjonuje Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej. Niestety, nadal nie podano przyczyn śmierci 55-letniej kobiety i 14-letniej dziewczynki. Ich ciała były tak zwęglone, że biegli mają problem z identyfikacją ofiar, potrzebne okazały się szczegółowe badania genetyczne i ustalenie kodu DNA, czym zajęli się biegli genetycy. – Niestety, procedury z pozyskaniem kodu DNA są czasochłonne. Dalsza rodzina adoptowanej dziewczynki mieszka bowiem w Niemczach – wyjaśnia prokurator Wawrzyniak. Co istotne, wiele wskazuje na to, że śledczy znaleźli narzędzie zbrodni. Jak się okazuje, podczas oględzin miejsca tragedii, w spalonym domu, odnaleziono tłuczek do mięsa. – Biegli wyodrębnili na tłuczku, na tzw. części roboczej ślady biologiczne trzech osób: dwóch kobiet, czyli 55-letniej kobiety i jej 14-letniej córki oraz 9-letniego chłopca – dodaje prokurator. Na części roboczej tłuczka nie znaleziono natomiast śladów 61-letniego mężczyzny. – Śledztwo w tej sprawie trwa. Czekamy na wyniki badań genetycznych 55-latki i 14-latki, które mogą się okazać bardzo istotne w ustaleniu ostatecznych przyczyn i okoliczności tragedii w Zalasewie – podsumowuje rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Tragedia w Zalasewie: są nowe ustalenia śledczych!
Do poznańskiej prokuratury trafiły najnowsze wyniki ekspertyz biegłych dotyczące tragedii w Zalasewie, gdzie zginęła czteroosobowa rodzina. Śledczy ujawnili, że przyczyną śmierci 61-letniego mężczyzny było uduszenie. Z kolei na znalezionym - podczas oględzin domu - tłuczku do mięsa zabezpieczono ślady biologiczne 55-letniej kobiety, 14-letniej dziewczynki i 9-letniego chłopca.