piątek, 26 kwietnia 2024
13 C
Swarzędz

Tajemnica kartonowej beczki

fot. Kartonowa beczka kryje w sobie tajemnicę jeszcze z czasów II wojny światowej.

Zobacz także

- Reklama -

Na pozór wygląda całkiem zwyczajnie. Ot, wielka kartonowa beczka, nieco zniszczona i nadgryziona zębem czasu, służąca jako pojemnik do przesyłek pocztowych. Jednak żydowskie nazwisko nadawcy na pokrywie powoduje, że wzbudza ciekawość. I całkiem zasłużenie, bo nasza tytułowa bohaterka kryje w sobie historię z czasów II wojny światowej.

To historia swarzędzanina, który narażając życie swoje i swoich bliskich ukrywał  w swoim domu żydowskiego znajomego. Z wdzięczności, po zakończeniu wojny jego żona i córka  przesyłały z dalekiej Kanady do Swarzędza tajemniczą beczkę.

Swarzędzka rodzina Wacława Zawitaj podczas okupacji hitlerowskiej –  podobnie jak wiele  rodzin z naszej gminy – została wywieziona  ze Swarzędza i trafiła do Warszawy. – Dziadek z rodziną mieszkał przy ul. Targowej. Pracował w niedużym warsztacie stolarskim. – wspomina wnuczka  Wacława Zawitaj, pani Grażyna. To tam swarzędzanin odkrył, że w małym tartaku ktoś się ukrywa. Był to mężczyzna narodowości żydowskiej. Obu panów połączyła nic sympatii. Niestety, wkrótce mężczyzna musiał szukać innej kryjówki. I wtedy nasz bohater, pan Wacław postanowił żydowskiego znajomego ukryć w swoim mieszkaniu. Było to jednak bardzo trudne i niebezpieczne, bo liczące 6 pokoi mieszkanie było zamieszkane przez kilka rodzin (m.in. jeszcze jedną ze Swarzędza). Dlatego pan Wacław wykorzystując swoje umiejętności stolarskie przygotował w ścianie kryjówkę. – To była taka wnęka, gdzie można było przygotować półki i poukładać słoiki. Dziadek ją zaadaptował, zrobił spuszczane, takie żaluzjowe drzwi i tam ukrył znajomego – wyjaśnia wnuczka Wacława Zawitaj. Do ukrywającego się przychodziły żona i córka. Były też Żydówkami, ale miały blond włosy, co nie wzbudzało podejrzeń co do ich pochodzenia. Czy też przez jakiś czasu ukrywały się w skrytce tego do końca nie wiadomo, wiadomo jednak, że trzyosobowa rodzina pewnego dnia postanowiła – po wybuchu Powstania Warszawskiego – uciec. Pożegnanie obu panów było wzruszające. – Wacuś, jak ja to przeżyję, to Ty chleba do końca życia nie będziesz musiał kupować – tymi słowami pożegnał mężczyzna swojego swarzędzkiego wybawcę. Niestety, stało się inaczej.  Po wyjściu z kryjówki na ulicę mężczyzna został rozpoznany na ulicy jako Żyd i rozstrzelany przez patrol niemiecki, natomiast żonie i córce udało się uciec i przeżyć wojnę. Kobiety wyemigrowały do Kanady. Spełniły wolę swojego męża i ojca, śląc – z wdzięczności –  przez wiele lat do Swarzędza, gdzie powrócił Wacław Zawitaj z żoną po tułaczce i robotach w Niemczech  – owe tajemnicze kartonowe beczki z podarunkami. Na wieku beczki widoczne jest nazwisko: A. Zeidman.

Swarzędzanin, Wacław Zawitaj zmarł w Swarzędzu, w wieku 93 lat.

Ostatni artykuł pasjonata

Kartonową  beczkę i jej niecodzienną historią zainteresował się 1,5 roku temu regionalista Mieczysław Staniszewski. Kiedy pocztowy pojemnik trafił w jego ręce, postanowił dowiedzieć się jaką tajemnicę kryje, kto przesyłał beczkę z Kanady do Swarzędza i dlaczego. Po nitce do kłębka, nasz swarzędzki pasjonat dotarł do wnuczki pana Wacława Zawitaj, Grażyny. To ona przekazała mu wojenną historię swojego dziadka. Pan Mieczysław spisał ją, chcąc upamiętnić swarzędzanina, który narażać własne życie i życie bliskich, ukrywał Żyda; jednak ze względu na ciężką chorobę, nie zdążył opracować i przekazać do publikacji w Tygodniku.

Rok temu, nasz nieodżałowany swarzędzki regionalista  zmarł po heroicznej walce z chorobą. W I rocznicę  śmierci postanowiliśmy dokończyć jego pracę i opublikować – na podstawie zapisków – historię, jaką kryła kartonowa beczka. Dla potomnych i ku pamięci  dzielnego swarzędzanina Wacława Zawitaj i niezapomnianego pasjonata, Mieczysława Staniszewskiego.

Dziękuję Pani Reginie Staniszewskiej i Panu Zbigniewowi Staniszewskiemu za pomoc w udostępnieniu zapisków męża i brata, śp. Mieczysława Staniszewskiego.

- Reklama -
- Reklama -